Ostrzeżenie.!!!

Na blogu mogą znajdować się wulgaryzmy jak i momenty +18. Jeśli nie chcesz nie czytaj.!!! Nieprzyjemne komentarze na ten temat od razu usuwam.! Proszę też nie zwracać uwagi na błędy w pisowni (ortografia jak i interpunkcja), próbuje by takie nie znajdowały miejsca na mojej stronie. Za wszelki niepoprawności PRZEPRASZAM.!!!

środa, 1 stycznia 2014

Come To Me Little Angel.

„Uśmiechnęłam się do niego mocniej wtulając w jego gorące ciało. Jego loki muskały mój policzek wywołując przy tym u mnie radość i ciepły jak letni dzień, odczucie w brzuchu. Jego mięśnie napięły się, a ciało uniosło ku górze. Chwycił butelkę z winem, czerwonym jak krew i nalał do kieliszków. Podał mi jeden z nich, a ja upiłam niewielki łyk. Ciecz przyjemnie rozlała się w gardle, tworząc palące uczucie. Znów opadł na sofę okrytą białym kocem z koziej skóry. Moje opuszki idealnie przylegały do jego skóry, badając każdą nierówności, wypukłość czy wgłębienie. Mruknął i odchylił głowę. Co ja bym bez niego zrobiła? Moje życie nie było by takie samo, bez niego byłabym nikim więcej jak tylko marionetką, poruszaną przez sznurki, które trzyma mój ojciec. Z grzecznej córeczki, stworzył buntowniczkę gotową zabić za jego życie, za to go kochałam. Nie próbował mnie zmieniać, to człowiek zmienia się dla niego, dla każdego spędzonego dnia z nim. Jest inny, jest moim nowym życiem…”




Dla każdego spragnionego opowiadania. Są dwa rozdziały, trzeci w drodze. Akcja toczy się w Londynie, okres początkowy to zima, a głównym bohaterem jest Harry. Serdecznie zapraszam.  

sobota, 28 grudnia 2013

Zakończenie działalności..

Hej. to już mój ostatni post. Wiem, że miałam dodać te kolejne pięć rozdziałów, ale po jakimś czasie myślenia, doszłam do wniosku, że nie ma po co. Jeśli angażuje się w to zaledwie dwadzieścia osób to naprawdę tracę tylko czas. Czytających jest chyba jeszcze mniej. Jedyne komentarze, które otrzymuję są od dwóch pań i serdecznie za nie dziękuje. Przepraszam za to, ale to tylko strata czasu i głupota. Jeśli dobrze pójdzie może zacznę drugie opowiadanie. Niestety w dniu dzisiejszym kończę tą działalność. Dziękuej za każdy oddany komentarz, za każdy przeczytany rozdział, za każdy głos w ankietach i za każde, nawet przypadkowe wejście. Do widzenia. :)

niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 43 „Oferta zgody”

                          Rozdział 43 „Oferta zgody”


Lili poszła się ubrać. Ja w tym czasie pobiegłem zrobić dla naszych gości herbatę. Gemma i mama usiadły ze mną w salonie, mój mały skarb pojawił się po kilku minutach. Ubrała na siebie ten uroczy różowy sweterek. Z chęcią bym ją teraz wyściskał, ale mamy gości. Moja rodzicielka upiła łyk herbaty.
-Więc od jak dawna wiecie, ze będziecie rodzicami.? –spytała w końcu, odstawiając filiżankę na ławę.
-Od niedawna. Zaledwie kilka dni –odpowiedziała Lili nerwowo bawiąc się palcami u rąk jakby były najciekawszą rzeczą na świecie.
-Tak. Dwa, trzy dni. –dodałem
-Na pewno bardzo się cieszycie –uśmiechnęła się Gemma
Szybko to potwierdziliśmy. Byłem naprawdę szczęśliwy. Za dziewięć miesięcy będę tatusiem. Najchętniej chciałby żeby to trwało jak najkrócej. Chciałbym mieć już przy sobie mojego małego maluszka. Rozpieszczałbym go do granic możliwości, oczywiście zachowując przy tym zdrowy rozsądek. Nie chcę by wychowało się na jakiegoś rozpieszczonego dzieciaka. Po Lili także było widać, że bardzo się cieszy. Chyba pragnęła tego tak samo mocno jak ja.
***oczami Lili
Dzień o dziwo minął dość szybko. Pani Styles nie była tak nachalna jak przedtem. Oczywiście mama Harryego dała mi się we znaki, ale było w miarę dobrze. Harry i jego mama poszły na zakupy i oczywiście poszwędać się po mieście. Siedziałam właśnie w pokoju i składałam pranie kiedy ktoś zapukał. Byłam pewna, że to Gemma, bo tylko ona została w domu.
-Proszę. –odpowiedziałam nie odrywając się od zajęcia.
Dziewczyna niepewnie weszła do pokoju i usiadła na łóżku.
-Przepraszam, czy mogłybyśmy porozmawiać. –spytała cicho jakby bała się odrzucenia propozycji
-Tak, ale o czym.? –zdziwiłam się
Gdyby chodziło o zwykłą rozmowę typu „Co u ciebie.” To ona nie była by tak speszona i normalnie by ze mną rozmawiała. Sam jej głos przekonywał mnie o tym, ze to będzie poważna rozmowa.
-O mojej mamie.
Westchnęłam i odłożyłam na bok czarną koszulkę Hazzy. Usiadłam obok niej i czekałam na jakiejś jej słowo. Mogę od razu się spodziewać, ze to będzie trudna rozmowa.
-Więc.?
-Bo chodzi o to… -przerwała by złapać głębszy oddech –Ona nie jest taka zła. Harry jest jej małym synkiem i za wszelką cenę chce go chronić. Ona po prostu martwi się tym wszystkim. Za każdym razem kiedy Harry miał nową dziewczynę ona robiła sobie nadzieję, że oni będę razem na zawszę, ale zawsze kończyło się to nieciekawie. Teraz pojawiłaś się ty i ona sprawdza cię czy na pewno będziesz z nim na dobre i na złe. Robi z siebie naprawdę okropną kobietę, ale to taki mały sprawdzian. Nie miałam ci mówić, ale widzę, że naprawdę go kochasz i nie zasługujesz na takie traktowanie z jej strony. Porozmawiaj z nią szczerze. Może trochę odpuści.
-Sądzę, że to może się udać, ale….
-Dzień dobry –usłyszałyśmy krzyk dołu.
Wrócili. Oczywiście Hazz wrzeszczał swoje powitanie na cały dom, ale to tylko szczegół, który trzeba pominąć. Zbiegłam szybko na dół żeby jego mamę nie domyśliła się, że rozmawiałam z Gemmą i co najgorsze o czym rozmawialiśmy. Przywitałam się z Hazz całusem w policzek. Chłopak od zimna panującego na dworze i dość porywistego wiatru dostał rumieńców, a czubek jego nosa był czerwony. Wyglądał jak małe dziecko po powrocie z zabawy z kolegami.
-Zrobiłam ci taco. –oznajmiłam z uśmiechem.
Hazz aż podskoczył z radości i pobiegł do kuchni. Dawno już nie robiłam taco dlatego tak się ucieszył. Oczywiście musiałam zrobić ich więcej na wypadek gdyby Harry był naprawdę głodny lub gdyby przyszła reszta chłopców. Wiadomo Niall i ten jego nieposkromiony głód.
-Zrobić pani herbatę. Na pewno zmarzliście.
-Nie dziękuje. Poradzę sobie –odburknęła
            Skończyłam sprzątać w domu. Postanowiłam się trochę zrelaksować. Minęła szesnasta, a ja nie zrobiłam nic dla siebie. Z resztą i tak nie miałam nic takiego w planach. Bałam się, ze mama Hazzy mnie skarci, ale jak tak można.?! Jestem we własnym domu i nawet nie mogę wziąć kąpieli, bo boję się reakcji mamy mojego chłopaka…? Ta myśl mnie przeraża, przecież to ona jest w obcym miejscu. Osobiście to ja bym się krępowała w nie moim domu. Teraz jest zupełnie inaczej. Ja boję się cokolwiek zrobić. Czuję jak Pani Annie obserwuje każdy mój ruch. Trzeba to ukrócić, muszę z nią porozmawiać, bo inaczej nie wytrzymam.
            Zaprosiłam ją do kuchni kiedy Hazz mył auto. Zrobiłam jej herbatę i nie zważałam na jej komentarze dotyczące tego jak źle ją parzę. Usiadłam naprzeciwko niej. Nabrałam dużą ilość powietrz i głośno je wypuściłam. Musiałam przygotować się na to psychicznie.
-Coś się stało.? –spytała troskliwym głosem.
-Musimy porozmawiać. –spojrzałam na nią i umoczyłam wargi w gorącej cieczy. – Chodzi tu o nasze stosunki. One nie są takie jak powinny –zaczęłam dość niepewnie, bo czułam jak świdruje mnie spojrzeniem –Sądzę, że ja i Harry jesteśmy jeszcze młodzi i do końca nie wiemy co to prawdziwe życie, ale mamy prawo do własnego życia i pani nie powinna się tak wtrącać…
-Wtrącam się.?! –przerwała oburzona
-Nie, nie o to chodziło –szybko wyjaśniłam –Raczej o to, że na każdym kroku mnie pani krytykuję. Wiem, że pani bardzo kocha Harryego i boi się o jego przyszłe życie, ale proszę mi wierzyć. Ja go nie skrzywdzę. Wiem, że bywało różnie. To spadło na mnie tak nagle. Miałam pewne wątpliwości, ale teraz wiem, że to on jest dla mnie najważniejszy. Postaram się żeby codziennie budził się z uśmiechem na ustach i z nim zasypiał, ale musi mi dać pani wolną rękę. –skończyłam biorąc głęboki oddech z obawy o jej reakcję.
Pani Styles patrzała się na mnie. Z każdą kolejną chwilą ciszy było co raz gorzej. W głowie kłębiły mi się różne myśli. Zaraz pewnie eksploduje ze złości.
-Cóż.. –kobieta nabrała powietrza –Chyba za bardzo się w to zaangażowałam.
Na moja twarz wkradł się uśmiech. Kamień spadł mi z serca, odciążając mnie tym samym. Czułam się jak każdy mój problem maleje w oczach. Poczułam taką niesamowitą ulgę, że aż trudno mi jest to opisać.
-Powinnyśmy poprawić nasze kontakty. –zaproponowała –Może małe babskie zakupy.
Nie wierzyłam, że to kiedyś może się stać. W końcu po takim czasie męki pogodziłyśmy się i to jeszcze do tego stopnia, ze zaprasza mnie na zakupy. Wstałam z miejsca i mocno uściskałam moją przyszłą mamę co ona odwzajemniła.
-Ubiorę się tylko i możemy iść.



***
Hejka. Wiem, ze długo czekaliście na rozdział i że jest króciutki, ale jakoś nie mam czasu na pisanie. Jedynie udało mi się napisać imaginy na moją drugą stronkę, a to tylko dlatego, ze coś odkryłam. Zauważyłam, że mogę pisać w drodze. Nie wiedziałam na czym skończyłam opowiadanie, wiec nie mogłam dopisać następnej części. Obiecuję, ze od teraz rozdziały będą pojawiać się znacznie częściej. Chciałabym też podziękować dziewczynie o nicku /Stylesowa za zaangażowanie. Następny imagin napisze z dedykacją dla ciebie. Wybierz o kim :)

sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 42 „Spotkanie”

           
                  Rozdział 42 „Spotkanie”
             Zacisnęłam pięści wyobrażając sobie co ona może mu zrobić. Uwiedzie, wykorzysta i porzuci. Liam był bardzo wrażliwy. Widać była jak cieszy się na każde spotkanie z nią. Załamał by się. Trzeba mu to w porę wytłumaczyć. Nie chodzi o to żeby z nią zerwał. Tylko żeby ją sprawdził. Mały test nie zaszkodzi. Upewnimy się do niej. Podniosłam się z sofy i wyciągnęłam telefon.
-Gdzie dzwonisz.? –zdziwił się Niall
-Ci. – uciszyłam go słysząc głos Liama po drugiej stronie. –Hej. –przywitałam się z chłopakiem – Chciałabym spytać gdzie jesteś.?
-Właśnie wracamy z centrum handlowego.
-to cudownie- ucieszyłam się- Mógłbyś zajechać do jakiegoś sklepu po pomidory i sałatę. Hazzie zachciało się Taco.
-Nie wiem czy to wyjdzie. Chyba już nic przy sobie nie mam. Może jutro zrobimy taco.
-Tak. Chyba masz rację.
            Rozłączyłam się i znów usiadłam do chłopców. Razem zaczęliśmy obmyślać jakiś plan. Od razu było wiadome, że Liaś nie zgodzi się na to. Pozostało nam tylko rozdzielić w tym wszystkim role. Niestety nie zdążyliśmy, bo drzwi otworzyły się i do środka weszła rozradowana para. Na szczęście nawet nie zauważyli naszego zmieszania. Liam odstawił torby, które aktualnie trzymał, Sophie natomiast poleciała do kuchni. Zapewne coś zjeść. Dziwne jak szybko się tu zadomowiła. Ja miałam problemy iść tu do łazienki po dwóch tygodniach, a ona swobodnie buszuje nam po szafach.
-Więc widzę, że nieźle się obkupiliście. –zauważył Zayn
-Kupiłeś sobie skarpetki z Batmanem.? –spytał wesoło Niall
-Nie. –zmęczony chłopak opadł na fotel.
-Ogarnij się. –pacnął go Harry –Na galę skarpetek w Batmana nie ubierze. Kupiłeś coś na galę, nie.?
-Co.? –mruknął niezadowolony
            Hazz wstał i lekko go szturchnął. Liaś usiadł bardziej cywilizowanie i oparł głowę o brzuch Hazzy. Widać było jaki był zmęczony. Każdy zmęczyłby się gdyby musiał taszczyć za sobą tyle toreb. Loczek zmierzwił mu czuprynę, a Liam tylko westchnął
-Garnitur. Kupiłeś go.? –powtórzył pytanie
-Harry, jutro kupię. Nie miałem teraz kasy.
-Wiesz to trochę dziwne. To skąd tyle toreb.? –wtrącił się Louis
-No Sophie. Ona też musi mieć coś na galę.
-Ona to wszystko na siebie założy.? –zakpił Hazz wyciągając jedną z koszulek z głębokim dekoltem.
-Chyba musi mieć tu cos do chodzenia. –Liam zachowywał się tak jakby to było normalne
            Rozumiem dwie bluzki czy coś to tak, ale tam było chyba z dziesięć toreb wypełnionych po brzegi ciuchami i butami i to z tych droższych firm. Niezła sumka na to poszła. Dziwne było też to, że miała w tym chodzić po domu. Co ona nie zabrała ze sobą walizek.?  Gniewna mina chłopaka pokazywała, że ataki chłopców go już męczyły. Pokazałam Hazzie, żeby odpuścić. Reszta też zrozumiała.
-Idziemy na taco.? –próbowałam uspokoić emocję chłopców.
-Taco. –prychnął Curly
            W ostateczności wyszliśmy żeby się trochę poszwendać i spokojnie to obgadać. Niestety nie mieliśmy takiej możliwości. Z każdej strony atakowały nas fanki. Zrobiliśmy chyba milion zdjęć. Zdziwiło mnie to, że one chcą zdjęcia tez ze mną, ale co się dziwić, dziewczyna Harryego Stylesa w towarzystwie jego kolegów jak i samego Loczka. Wow, szok.! Weszliśmy do małej kawiarenki. Raczej nie było tam za wiele osób także mieliśmy spokój. Usiedliśmy przy stoliku w kącie tak, aby nikt nie zwracał na nas najmniejszej uwagi. Zamówiliśmy po herbacie z miodem. Kelnerka podała nam zamówienie w ekspresowym tempie.
-To co robimy.? –zaczął Niall
-Nie wiem –westchnął Styles.
-Zróbmy może jakiś taki wspólny wieczór. Zobaczymy jak na tle innych będzie się ona zachowywać. Może nie jest taka zła i te zakupy to był pomysł Liama –Czarnowłosy wzruszył ramionami
-Liam tego i tak nie zauważy –mruknęłam upijając łyk gorącej cieczy
-Mi się wydaje, ze to dobry pomysł. Może chociaż coś zauważy.? –wtrącił się Boo
-Może.
-Trzeba próbować wszystkiego. To jak dzisiaj.?
-Zgoda. Zaproście Perrie, Bainkę, El i Danielle –wyliczyłam.
-Daniell.?! –wszyscy jednocześnie wypowiedzieli to imię.
-Może kiedy Li ją zobaczy i to jak się zachowuję, a jak się zachowuje Sophie to zrozumie, ze ona nie jest dla niego.
-To chyba może się udać.
            Wieczorem ruszyły przygotowania. Wszystko miało się odbyć w domu moim i Hazzy. Chłopcy wraz ze swoimi dziewczynami przyszli bardzo szybko. Miałam tylko nadzieję, ze Dan się nie rozmyśli. Miałam szczęście, bo po dziesięciu minutach zadzwoniła do naszych drzwi. Chłopcy radośnie ją przywitali. Oprócz Liama. On tylko odwrócił wzrok i zajął się sobą i Sophie. Muszę przyznać, że Daniell była piękna. Nie wiem co wyszło pomiędzy nimi nie tak. Nie miałam jej okazji poznać osobiście, bo kiedy zaczęłam chodzić z Harrym oni nie byli już chyba razem. Nie wiem. Nie zwracałam uwagi tak bardzo na ich życie prywatne. Teraz znam ich na wylot.
-Więc to ty jesteś Lili –wskazała na mnie.
-Tak, miło mi cię poznać. –przywitałam się.
-Harry, widzę, ze z ciebie szczęściarz. To już tylko ślub i dzieci –uśmiechnęła się.
-Dzieci będą. –oznajmił całując ją na przywitanie w policzek.
            Daniell usiadła pomiędzy Lou i Zaynem. Ja i Hazz poszliśmy do kuchni, ja musiałam iść po szklankę, talerz i sztućce dla naszego nowego gościa, a Harry poszedł tak dla towarzystwa. Harry usiadł na fotelu, a ja na jego kolanach. Od razu zaczęliśmy rozmawiać na luźne tematy. Jak minął dzień i tego typu. Z czasem przeszliśmy na temat związków. Widać było wyraz twarzy Liama, jak i Daniell. Nie podobało im się, ale chłopcy drążyli temat. Ktoś w końcu powiedział jej, że ja i Harry będziemy mieć dziecko.
-Też bym chciała takiego maluszka. –pisnęła wesoło
-Jakby cię ktoś chciał to byś miała- roześmiała się Sophie. Ona chyba myślała, że to zabawne
-Przesadzasz –mruknęła
-Uspokój się. To moja wina, że wyglądasz jak gruba świnia.? –dziewczyna po raz kolejny zarechotała.
Twarz Daniell przybrała czerwony kolor. Dziewczyna wstała i zaczęła zbierać po sobie rzeczy. Chwyciła torebkę i już miała wychodzić, ale ją zatrzymałam.  Mnie tez by to mocno wkurzyło, ale Sophie podpiła trochę i teraz ujawnia się jej prawdziwe obliczę. Jeszcze chwila , a nasz plan wypali. Ona musiała tylko zostać.
-Niech on uspokoi swoją dziewczynę. –wskazała na Liama, który był zażenowany tą cała sytuacją.
-Widzisz. To ja jestem jego dziewczyną –uśmiechnęła się podle –Ty jesteś jak zużyta chusteczka. Do niczego.
Oczy szatynki się zaszkliły. Miałam już dość tej wrednej małpy. Najgorsze było to, ze Li nic z tym nie robił. Tylko siedział i patrzał na to wszystko. Spakowałam rzeczy Sophie do jej torebki i jej podałam.
-Chyba na ciebie czas. –wskazałam jej drzwi
-Lili. –Liaś próbował mnie uspokoić.
-Nie Liam. Ona ma przeprosić Daniell albo niech idzie. Możesz z nią iść albo zostać. Wybieraj.
-Daniell jest sama sobie winna- jego odpowiedź mnie zszokowała –Po co tu w ogóle przychodziła.?
-Liam, chyba dość. –Harry wtrącił się do naszej małej kłótni.
            Para wyszła, a my pozostaliśmy w ciszy. No i nastało to głupie pytanie. Daniell oczywiście zapytała dlaczego ona miała się zjawić. Chłopcy oczywiście powiedzieli jej cała prawdę, o planie, o Liamie i o Sophie. Widać było, że się tym przejęła. Jeszcze nie tak dawno byli razem, a teraz ma go inna i w dodatku co ona z nim robi.?! Obiecała, że nam pomoże. Pożegnaliśmy się z nią i resztą. Niall i Bianka mieli ją odwieść także byliśmy spokojni, co do jej powrotu. Zmęczona opadłam na ciało Harryego. Pogładził mnie po włosach, a ja głośno westchnęłam. Loczek rozłożył się na sofię i pociągnął mnie bliżej siebie. Leżałam głową na jego klatce piersiowej i wsłuchiwałam się w spokojne bicie jego serca. Był tak spokojny jakby się tym wcale nie przejmował.
-Harry…- mruknęłam cicho
-Hm.?
-I co teraz będzie.? Myślisz, że Liam w końcu to zauważy.? –spytałam podnosząc głowę żeby spojrzeć w jego przymrużone oczy.
-Mam nadzieję, że tak. Nie pozwolę żeby mój przyjaciel zmarnował się przez dziewczynę.
            Obudziłam się w salonie. Widocznie musieliśmy zasnąć na sofię. Byłam tak tym wszystkim zmordowana, że usnęłam nawet nie pamiętając kiedy. Byłem przykryta kocem, a Hazzy już nie było, tak jak rzeczy na stolę, które wczoraj tam zostawiliśmy. Harry musiał je posprzątać. Kochany Loczek. Podniosłam się i przeciągnęłam. Rozczochrana głowa Harryego wychyliła się zza drzwi od kuchni. Na jego twarzy zakwitł szeroki uśmiech.
-Wstałaś.?
-Tak –ziewnęłaś po czym opadłaś powrotem na sofę.- A może jednak nie.
-Mała. –Loczek podszedł do ciebie i wziął na ręce –Chyba nie chcesz stracić dzisiejszego dnia.
-Harry. –jęknęłaś. –Może mały dzień lenia.?
Naprawdę dziś nie miałam ochoty na nic. Tylko położyć się do łóżka. Najlepiej z Harrym, który działał jak bezprzewodowy grzejnik. Uwielbiałam się do niego przytulać. Taki jakby misiek.  Chłopak położył mnie na sofię, a sam poszedł do góry. Nawet nie miałam sił go wołać. Usłyszałam jak odkręca wodę. Siedział tam chwilkę, po czym wrócił do mnie. Zaniósł mnie na górę i posadził na fotelu.
-Rozbieraj się.- nakazał jakby był moim właścicielem.
-Ty mnie rozbierz.
Curly wziął się do pracy i po chwili byłam naga. Delikatnie ułożył mnie w wannie wypełnionej po brzegi gorącą wodą i pianą. Sam również pozbył się ubrań i dołączył do nie. Przytulając mnie mocno. Oparłam głowę o jego tors i westchnęłam.
-Mogłabym tak codziennie.
-Będzie tak codziennie. –ucałował mnie w czubek głowy
-A jak pojedziesz w trasę.?
-Teraz kiedy będziemy mieli dziecko, będziesz jeździła ze mną wszędzie. –Curly zaczął bawić się kosmykiem moich włosów –Będziemy pokazywać naszej małej Brzoskwince każdy zakątek świata i kupować jej różne pamiątki. Jak będzie większa będzie miała się czym chwalić w przedszkolu.
-Ale ja zacznie chodzić do tego przeczkola to nie będzie mogła z tobą jeździć.
-To wtedy nie będę jeździł –stwierdził jakby to było oczywiste.
-A kariera.?
-Będę robił karierę rodzicielską. Jako najlepszy tata na świecie.
            Ucieszyłam się, że na poważnie o tym wszystkim myślał, że nie chciałby mnie zostawić z tym wszystkim samą, ale jego kariera, jego fani. One Direction nie może się rozpaść kiedy są u szczytu kariery. Może jakoś by to było. Na początku by mi pomagał i wykonywali by koncerty i trasy krótsze od tych na dwa tygodnie na przykład. Później kiedy dziecko byłoby większe i ogarnęłabym to wszystko to mógłby już normalnie pracować. To byłoby dobre rozwiązanie. Wzięłabym mamę do pomocy kiedy nie wiedziałbym co zrobić. Ona w końcu wychowała już jedno dziecko. Nawet mama Harryego mogłaby pomóc. Choć jakoś tego nie widzę.
-Brzoskwinka.? –uśmiechnęłam się po chwili ciszy
-Nie oglądałaś nigdy Epoki Lodowcowej.?!- zdziwił się – Tam też były takie dwa słonie i miały małą słoninkę.
-Słoninkę- roześmiałam się –Słoniątko, raczej.
-No nie wiem jak to się tam odmienia. –machnął ręką pozostawiając na moim nosie pianę.
***oczami Harryego
            Usłyszałem pukanie do drzwi. Wyszedłem z wanny uspakajając Lili i prosząc ją by została. Sam wytarłem się trochę i ubrałem spodnie. Szybkim krokiem ruszyłem na dół by otworzyć naszemu gościowi. Odkluczyłem drzwi i otworzyłem je.
-Mama.?! –wrzasnąłem
Kobieta rzuciła mi się w ramiona, a ja zrobiłem to samo. Stęskniłem się za nią. O dziwo przyjechała sama. Wciągnąłem jej dwie ogromne walizki do środka i ponownie przytuliłem. Niewiarygodne jak za nią tęskniłem. Dopiero teraz to zauważyłem.
-Co ty tu robisz.?
-Usłyszałam od twojego kolegi o dobrej nowinie –oznajmiła z szerokim uśmiechem. –Przyjechałyśmy tu zobaczyć jak się macie. Szczerze to myślałam, że sam mi o tym powiesz.
-Czekaj, jak to „przyjechałyście”.? –lekko się zdziwiłem
Drzwi ponownie się otworzyły, a do środka weszła Gemma. Rzuciłem jej się na szyję. Siostra odwzajemniła uścisk. Jej także pomogłem z bagażem.
-Dzień dobry. –usłyszałem cichy głos Lili
Dziewczyna stała na schodach ubrana jedynie w moją bluzę i delikatni się uśmiechała. Podbiegłem do niej i wziąłem na ręce po czym zniosłem na dół.
            Zapoznałem ją z siostrą. Myślę, że od razu się polubiły. Gemma zawsze miała nadzieję, że zakocham się na zabój i chyba w końcu to zrobiłem. Moje szczęście było ogromne. Brakowało mi jeszcze taty, ale do niego zadzwonię jeszcze dzisiaj. Sądzę, że udadzą nam się te małe odwiedziny.
-Dziewczyno, jak ty jesteś ubrana.?! Chcesz się przeziębić.?!
Może jednak nie….

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 41 „Plany na przyszłość”

                  Rozdział 41 „Plany na przyszłość”

Będzie dobrze. Stać go tylko na te słowa.? Ja tu załamanie nerwowe przechodzę. Gdyby nie mój stan to nie wiem co bym ze sobą zrobiła. Gdybym tylko mogła to już by mnie tu nie było. Muszę to sobie poukładać. Dziecko.?! Nie teraz. Tak być nie może.
-Harry my nie damy sobie rady.
-Damy. –pogładził mnie po włosach. –Nie płacz. –poprosił i otarł mi spływające łzy kciukiem. –Słuchaj, mamy tyle spraw do zrobienie, że nie można tracić czasu na płacz. –uśmiechnął się życzliwie.
-Jaki spraw.? –chlipnęłam
-Po pierwsze to musimy iść do lekarza żeby cię zbadał, po drugie chłopcy na pewno będą wściekli jeśli powiemy im o tym później, a po trzecie pokoik dla dziecka się sam nie zrobi. Dziewczyno mamy tylko dziewięć miesięcy, a tu taki huk roboty.
            Nie wierzyłam. Po mimo tego, że wątpiłam w Hazze jako ojca on okazał się być odpowiedzialny. Zawszę myślałam, że to jeszcze dziecko, że nie wyszalał się jeszcze. Zawsze taki był. Nieporadny i zdziecinniały, taka urocza łamaga. Byłam pewna, że to ja zachowam się doroślej, a tu proszę. Spojrzałam na niego, a on tylko uroczo się uśmiechnął. Uniosłam kącik ust, a ten przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.
-To jak. Ubieraj się jedziemy powiedzieć chłopcom. Zgoda.?
-Zgoda. –przytaknęłam mu.
            Wzięłam szybki prysznic i założyłam świeżą bieliznę, a na to mój ulubiony różowy sweterek i białe rurki. Włosy uczesałam w kłosa. Wyrobiłam się w niecałe dwadzieścia minut. Hazz również był już gotowy. Miał na sobie już swoją brązową, skórzaną kurtkę z kożuszkowym kołnierzykiem i swoje ulubione buty. Niewiarygodne jak był do nich przywiązany. Nosił tylko je. Trzymał w ręku już kluczyki od auta. Szybko ubrałam swój czarny płaszcz i buty tego samego koloru, który były na koturnie. Hazz przez całą drogę opowiadał o tym jacy będziemy szczęśliwi. Oznajmił także, że nasi rodzice muszą się o tym dowiedzieć. No tak, od tego nie było odwrotu. Postanowiliśmy, ze zaprosimy ich na kolację i wtedy im to powiemy. Tak uroczyście.
            Siedzieliśmy właśnie na sofię u chłopaków. Liam właśnie wyszedł z kuchni z gorącą herbatą. Podał nam ją, a ja upiłam łyk. Parująca ciecz niezwykle mnie rozgrzała. To naprawdę było potrzebne w jesienne dni.
-Ja musze wam coś powiedzieć. –zaczął Hazz. –Ja i Lili… -przerwał
Każdy patrzył na nas wyczekująco. Loczek chyba się zestresował, bo wziął głęboki oddech i głośno wypuścił powietrze. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Jego dłoń ścisnęła moją, a wzrok spotkał się z moim.
-Będziemy rodzicami.
Chłopcy na chwile zamarli, ale później rzucili się na nas i zaczęli przytulać, całować i gratulować. Widziałam jak Louis idzie na górę. Na pewno to nim wstrząsnęło, przecież byliśmy razem i to z nim miałam być, a teraz będę mieć dziecko z jego najlepszym przyjacielem. Nie wyglądało to za dobrze. Reszta też widziała jego ponurą minę i to jak odchodzi.
-Porozmawiam z nim –zaproponowałam.
-Lili. –Hazz próbował mnie zatrzymać
Pokazałam mu mimiką twarzy, ze wszystko będzie dobrze. Cmoknęłam go jeszcze w policzek tak by jego obawy całkiem zniknęły. Ruszyłam na górę. Louis siedział w swoim pokoju. Twarz miał schowaną w dłoniach. Usiadłam obok niego i pogładziłam po ramieniu. Odepchnął mnie. Szczerze, spodziewałam się takiej reakcji.
-Tommo…
-Twój facet pozwala ci tak do mnie mówić.?! –przerwał mi
-Uspokój się Loui.
-Jak mam się uspokoić. Będziesz miała z nim dziecko. –wrzasnął. –Myślisz, ze to nie boli.?
-Wiem, ze cię to boli, ale musisz zrozumieć…
-Że wolisz jego. –znów nie dał mi dojść do słowa.
Uspokoiłam go trochę. Znów usiedliśmy na łóżku. W pomieszczeniu panowała niezręczna cisza. Bałam się ją przerwać. Z każdą kolejną chwilą było co raz gorzej. Wzięłam głęboki oddech i głośno wypuściłam powietrze żeby się od stresować.
-Musisz zrozumieć, że jeśli ja nic do ciebie nie czuję to, to ni może być miłość na wieki. – w końcu wypowiedziałam całe zdanie. -Kocham Harryego, ciebie też, ale jak starszego brata. To nie mogło by wyjść nawet gdyby nie było Hazzy. Prędzej czy później to by się rozpadło, rozumiesz.?
-Moglibyśmy próbo…
-Louis. Po co skoro i tak nic by z tego nie było, a moglibyśmy przegapić tą prawdziwą miłość. Ja mam Harryego i to jego kocham, a ty i El znów do siebie wróciliście, więc…
-To nie tak. –ten chłopak powoli mnie irytował. Nie mogłam nic dokończyć. –Ja z nią jestem, bo myślałem, ze ty będziesz chciała do mnie wrócić, ale później te dziecko.
-Lou, ale zobacz. Przed mną ty byłeś z El i było wam dobrze, więc dlaczego nie możecie spróbować.?
-Nie wiem –pokręcił głową. –Ja zakochałem się w tobie i…
-Louis. –pogładziłam go po ramieniu. – Wiem, ze to co było między nami zawsze gdzieś będzie krążyć, ale musimy poukładać sobie życie bez tego. Nie brakuje ci przyjaźni z Harrym.?
-Brakuje –odpowiedział spuszczając głowę.
-A nie chciałbyś żeby to wszystko się poukładało, żeby było jak prędzej, tylko lepiej.? Robilibyśmy sobie wieczory filmowe, chodzili na podwójne randki. Loui jest tyle możliwości, ale nie możesz żyć przeszłością.

            Loui chyba zrozumiał. Pokiwał głową i leciutko uniósł kącik ust. Zmierzwiłam jego i tak rozczochraną fryzurę. Wstałam, a chłopak zrobił to samo. Chwyciłam go za rękaw brązowego swetra i sprowadziłam na dół. Widziałam podejrzliwe spojrzenia chłopaków, ale wzrok Harryego jakby mnie przeszukiwał. Podeszłam do niego i ucałowałam szczęśliwa w policzek. Miałam nadzieje, ze teraz wszystko się ułoży. Chłopak niechętnie oddał pieszczotę. Rozumiałam jego podejrzenia. Pasiasty zbliżył się do niego i wyciągnął rękę.
-Gratulacje. –usłyszałam jego wesoły głos.
Hazz przez chwilę się wahał, ale w ostateczności uściskał dłoń przyjaciela jak i samego Lou.
-Och, Kochanie widzę, że masz dziś moje ulubione bokserki. –zażartował sobie szatyn
Loczek odepchnął go roześmiany. Dopiero teraz poczułam się jak dawniej.
            Jeszcze przez chwilę przekomarzali się ze sobą. Curly pchnął kolegę na sofę i sam się na nim położył układając mu głowę na torsie. Boo jeszcze chwilkę się kręcił, ale szybko przestał. Reszta dołączyła do nich tworząc taką jakby kanapkę. Usiadłam na fotelu nie mogąc opanować śmiechu, kiedy wszyscy z hukiem zlecieli na podłogę. Poobijani przez jakiś czas jęczeli. Wszystko pomieszane było z ich śmiechem. Pewnie dale by sobie tak żartowali, ale usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Jako iż byłam jedyną stojącą i w pełni sił osobą w tym domu pobiegłam szybko otworzyć.
-Hej, jest Liam. –przywitała mnie jakaś wysoka szatynka.
-Hej. Tak oczywiście. –oznajmiłam i wpuściłam ją do środka –Liam, ktoś do ciebie.
Musiałam rozwalić ten wielki kłębek zrobiony z ich ciał żeby dotrzeć do Liama. Na moje słowa chłopak szybko się poderwał i skierował do drzwi. Potrącił mnie delikatnie, ale nawet tego nie zauważył. Reszta ogarnęła się trochę i wszystko doszło do ładu. Włączyłam im jakiś film na dvd i stali się bardzo cicho. Jak nie oni. Widocznie telewizor działa na nich tak jak na małe dzieci.  Ja udałam się do kuchni żeby zrobi im coś do jedzenia. Niby tu już nie mieszkałam, ale burczenie brzucha Nialla mnie przekonało. Brzmiało to trochę jak stado waleni. Układałam właśnie na ostatniej kanapce śmieszne wzorki z pomidora, ogórka i innych produktów kiedy poczułam gorące dłonie na swojej talii.
-Nam też będziesz takie robić.? –spytał wskazują na kanapkę z kotkiem.
-Przecież to dla was. –uśmiechnęłam się.
-Nie mówię o tym. – jego duże ręce pojechały wyżej i zatrzymały się na brzuchu. –Mówię o niej lub o nim. –zachichotał cicho –Dla mnie z kotem z sera i ogórka dla niego z pomidora i sałaty. Już to sobie wyobrażam –mruknął – Nasze dziecko będzie miało najlepsze kanapki w szkole.
            Hazz poważnie się rozmarzył, bo po chwili opowiadał mi jaki kupi jej lub jemu kanapnik. Dla dziewczynki różowy z białym kotkiem, dla chłopczyka niebieski z czarnym. Plan pokoiku też miał już obmyślony. Na jednej ścianie byłby taki kolaż z naszych wspólnych zdjęć. Na ścianie środkowej okno, a przy nim łóżeczko maluszka, tak by codziennie budziły go promienie słońca, inna ściana byłaby jakby ogromną półką na wszystkie zabawki, które Loczek zdoła mu kupić. Ściana musiałaby być naprawdę wielka, bo znając Hazze to nie popuści. On chyba tylko na ciuchy nie wydaję. Zawsze w tych samych spodniach z dziurami na kolanach, kroku i kieszeniach. Kiedyś tak zgubił kilka funtów. On po prostu jest typem człowieka, który bardzo zżywa się z ubraniami.
-Kupilibyśmy mu lub jej kota. Najlepiej takiego puszystego żeby mógł się przytulać.
-A jak nie będzie lubiła lub lubił kotków jak tatuś.? –spytałam odwracając się do niego.
-Kochanie ja robiłem i czuję, że będzie lubił kotki. Czuję to w środku, w serduszku –uśmiechnął się i cmoknął mnie w nos.
            Jeszcze chwilę opowiadaliśmy sobie o planach. Hazz cały czas mówił, że będzie bronił nasze dziecko jak tatuś lew lub jak będzie odstraszał chłopaków małej Darcy, ale jeśli to będzie chłopczyk to opowie mu o podrywaniu wszystko, co wie. Z tego co rozumiem nasz synek będzie miał kolekcję kaktusów zanim żonę znajdzie. Jak tatuś.
-Przepraszam, mogę nalać sobie soku.? –czyjś głos wyrwał mnie z zamyślenia.
Momentalnie odwróciliśmy się w tamtą stronę. W drzwiach stał Louis. Wyglądał jakby się speszył.
-Tak, oczywiście. –odsunęliśmy się.
Każdy krok stawiał niepewnie. Jakby bał się, ze zaraz ktoś o zaatakuję. Wyjął szklankę i nalał sobie pomarańczowej cieszy po czym umoczył w nich wargi.
-A co do ciebie też mam plany. –Hazz podszedł do niego i oplótł go ramieniem. –Zostaniesz chrzestnym. Jak to będzie dziewczynka to kupimy sobie różowe koszulę na chrzest, a jak chłopczyk to niebieskie.
            Chłopcy oddalili się do salonu. Ja przeszłam do niego po chwili trzymając w rękach ogromny talerz z kanapkami. Rzucili się na niego jak wygłodniałe zwierzęta. Zaśmiałam się cicho widząc jak opychają sobie nimi buzie, ale zaraz, zaraz… Czegoś mi tu brakowało, a raczej kogoś.
-Gdzie Liam.? –spytałam rozglądając się po pomieszczeniu
-Poszedł ze swoją dziewczyną Sophie na zakupy. –odpowiedział Niall
-A on nie był z nią na zakupach wczoraj.?
-Był, ale nasza gwiazdeczka musi wypchać sobie szafę po brzegi kosztem Liama –stwierdził kpiąco Zayn
Przysiadłam obok nich. Nawet nie znają tej dziewczyny, a już oceniają. Nie można oceniać książki po okładce. Chwyciłam pilota i odrobinę ściszyłam by bardziej przysłuchać się ich rozmowie.
-Gwiazdeczka.?
-No nie wiedziałaś.?! –zdziwił się Louis i wyciągnął komórkę, w której zaczął coś grzebać. –Nasza kochane Sophie to gwiazda porno –oznajmił pokazując mi wyświetlacz.
Nie mogłam w to uwierzyć. Właśnie widziałam setki jej zdjęć nago. Niby Liam tego nie widział.? Może po prostu nie chciał. Nie wiem, ale jak dla mnie to było przerażające. Jak można pokazać komuś swoje ciało. Rozumiem narzeczony, chłopak, mama itp. To tak, ale minioną ludzi.?! Ją chyba coś boli.
-Wiesz co jest najlepsze.? –spytał Niall połykając kawałek kanapki –Kiedy Liam i Sophie chodzili do jednej szkoły to on dwadzieścia dwa razy się jej pytał czy będzie jego dziewczyną. Za każdym razem powiedziała nie.
Liamowi ktoś chyba musi przemówić do rozumu. Nie chodziło o to żeby kazać mu z nią zerwać czy coś, ale sprawdzić ją. Tak nie mogło być. Ona może go podle wykorzystać.





Hejka. Oto nowa część opowiadania. Jeśli ktoś z was lubi Sophie to bardzo przepraszam. Nie chodzi o to, ze jej nie lubię. W jej sprawię jestem bezstronna. Potrzebowałam tego tylko do opowiadania. Nic więcej. Co do tego czy jest gwiazdą porno... słyszałam takie plotki, ale tego nie sprawdzałam, bo nie było mi to potrzebne. Jeśli kogoś uraziłam to przepraszam. Co do rozdziału niby nie jest najlepszy, ale siedziałam nad nim dość długo. W ostatnim czasie nie miałam zbytnio wolnych chwil dlatego dopiero teraz go wstawiłam. Dziś zmobilizowałam się i pisałam go od godziny 2:36 do 4:05 tylko wtedy miałam czas. Zjadłam przy tym chyba z kilkadziesiąt kanapek i wypiłam cały dzbanek herbaty rozpuszczalnej. Mam nadzieje, że wam się spodoba. Co do bloga z imaginami. Pracuję nad jednym o Lou. Niedługo się ukarze. 

poniedziałek, 28 października 2013

Rozdział 40 „To nie może być prawda”

                          Rozdział 40 „To nie może być prawda”
     Rano wzięłam szybki prysznic i ubrałam się na spotkanie z lekarzem. Musiałam zrobić jeszcze tylko śniadanie dla chłopców. Niall podwiózł mnie do kliniki i razem ze mną poszedł do lekarza. Sama się bałam. Przewidywałam najgorsze. Wyobrażałam sobie, że już go nigdy nie zobaczę, że stracę go na zawszę. Przywitałam się z nim grzecznie. Lekarz usiadł za biurkiem, a ja i Niall przed nim.
-Więc… -przeciągnął –Sytuacja jest dość korzystna. Na ostatnim badaniu nie wykryto śladu narkotyków także mamy pewność, że w ostatnim czasie pacjent niczego nie zażywał. Widać, że ma się dobrze, a jego uzależnienie nie jest tak duże jak myślałem to tylko było spowodowane stresem, że zaczął brać. Teraz kiedy już minął nie czuje potrzeby…
-Kiedy wyjdzie.? –przerwałam mu.
-Do końca miesiąca powinien wyjść.
-Koniec miesiąca. –zaczęłam odliczać.
-Jakieś szesnaście dni.
-To cudownie.!- wrzasnęłam.
            Szesnaście dni.! Znów będzie mój i będę go tulić i całować i przytulać… mówiłam już, że będę go przytulać.? Musze nadrobić ten stracony czas. Teraz wszystko powinno być lepiej. Pożegnaliśmy się z lekarzem i ruszyliśmy pod dom Bianki. Poznałyśmy się w kwiaciarni. Była moją najlepszą przyjaciółkę, także pochodziła z Polski. Przez to całe zamieszanie nie miałam czasu się z nią kontaktować.
-Hej mała. –przywitała mnie całusem w policzek.
Szatynka zamknęła drzwi od czarnego wozu Nialla i ruszyliśmy pod kino. Poszliśmy na jakąś fajną komedie. Oczywiście Niall musiał uprzednio zrobić zapasy popcornu. Usiedliśmy w ostatnim rzędzie i zaczęliśmy oglądać film. Na początku Niall był dość cicho, ale później wraz z Bianką rozgadali się tak, że kilkakrotnie ktoś ich uciszał. Poczułam się odsunięta. Nikt nie lubi kiedy twój przyjaciel i przyjaciółka odstawiają cię dla siebie. Jednak cieszyłam się, że Niall już nie jest tak smutny.  
            Dzień minął mi cudownie. Oczywiście spędziłam go „sama”, bo moi przyjaciele zajęli się sobą, ale podobało mi się, bo od wielu dni w końcu wyszłam do ludzi. Widać, że Niall i Bianka mają się ku sobie. Kolejny dobry uczynek zaliczony.!  Ułożyłam się wygodnie w łóżku. Byłam już po prysznicu. Chłopcy jeszcze jedli kolację. Niewiarygodne jest to jak zrobiło się tu cicho i pusto od kiedy nie ma Harryego i Lou. Teraz jest taki inaczej… gorzej. Może jeśli wróci Hazz ten dom znów wypełni się śmiechami i żartami, ale chyba my i tak znów zamieszkamy w naszym starym domu. Harry go kupił i bylibyśmy idiotami gdyby stał on tak bez urzynku, a my musielibyśmy płacić podatki i takie rzeczy. Sprzedać też by się nie opłacało, bo cena na pewno zdążyła się obniżyć. Z resztą obiecałam mu córkę, a nie pozwolę by zamieszkała tu. W wieku trzech lat wiedziałaby wszystko czego wiedzieć nie powinna. Zaleta głupich wujków.
***jakiś czas później
            Minęły ponad dwa tygodnie. Każdy mój poprzedni dzień zlewał się z pozostałym. Nic nie było takie samo odkąd Harry wyjechał do kliniki. Było tu smutno jak nigdy. Jedynie Niall bawił się dobrze. Co raz częściej przyprowadzał tu Biankę. Zayn jeździł do Perrie, a Liam spotykał się z Sophie. Coś czuję, że naprawdę pomiędzy nimi ostro zaiskrzyło. Muszą się naprawdę kochać. Czasem zostawałam sama w domu i wtedy już nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Bawiłam się wtedy z naszym kotem. Kąpałam go, czesałam, rzucałam różne zabawki… PO tych wszystkich zabiegach wyglądał lepiej niż zwykle. Ostatnio trochę go zaniedbaliśmy, ale to się nadrobi. Usmażyłam jej kurczaka z marchewką i sosem, który kotka uwielbia i nałożyłam jej do różowej miseczki. Gdyby Harry się dowiedział, że choć raz nakarmiłam kota kocią karmą to by mnie chyba zabił. Zawsze mówił, ze jest w nich tylko chemia. Był strasznie przewrażliwiony na jej punkcie.
            Usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu. Zapewne był to jeden z chłopców. Pokazałam kotu miskę, a ta rzuciła się na swoje jedzenie. Wyszłam z kuchni i zastałam Nialla. Prawie uderzyłam go drzwiami gdy te chciał wejść do środka.
-Zbieraj się.! –wrzasnął na mnie z uśmiechem. -za godzinkę mamy tam być.
-To już ta godzina.?!
Szybko popędziłam na górę i ubrałam się w przyszykowane ciuchy. Na białą bokserkę założyłam jeszcze kremową bluzę z uszami i ogonkiem misia. Zbiegłam na dół. Niall siedział na sofię i zajadał się kanapką. Ubrałam szybko buty i kurtkę. Musiałam go jeszcze popędzić, bo niesamowicie się ociągał. Na szczęście umiał jeszcze jeździć samochodem. Nie powiem. Pędziliśmy dość szybko. W czasie krótszym niż zwykle podjechaliśmy pod klinikę. Lekarz wraz z Harrym czekali przed wejściem. Chłopak wypełniał jeszcze jakieś papiery. Szybko do niego podbiegłam i rzuciłam mu się na szyję.
Jak ja za nim tęskniłam. Hazz oddał lekarzowi papier wraz z podkładką i wpił się w moje usta. Czekać na chłopaka miesiąc, to jak umierać przez całe życie. Niall odchrząknął znacząco i musieliśmy się od siebie odsunąć. Jak on mógł, ja się pytam.?!
-Hej stary. –przywitał go Hazz
-Hej młody.
Chłopcy przytulili się, a mi zrobiło się ciepło w brzuchu. Taki słodki widok nie zdążą się często. To tak jakby słodki brytyjski kotek przytulał małą irlandzką kaczuszkę. Niall w końcu mi go oddał i znów mogłam się nim cieszyć. Jednak nie mogliśmy się za długo przytulać. Byliśmy umówieni w Nandos. Zayn i Liam mieli przyjść z Perrie i Sophie, a później miała dołączyć Bianka. Harry i ja usiedliśmy z tyłu, a Niall musiał wysłuchiwać naszych tekstów. Cały czas byłam do niego przytulona. Jego spokojne bicie serca jakby mówiło, że wszystko od dziś będzie dobrze. Zajechaliśmy pod ulubioną knajpkę Nialla i ruszyliśmy do środka. Sam Irlandczyk pojechał po Biankę. Reszta była już przy naszym ulubionym stoliku. Harry czule przywitał się z przyjaciółmi. Oczywiście jeszcze nie znał „koleżanki” Liama, więc musiał ją mu przedstawić. Hazz zamówił dla siebie hamburgera, a ja frytki. Kelnerka przyniosła nam nasze zamówienia.
            Nigdy chyba nie widziałam żeby Harry jadł tak hamburgera, ale rozumiem. Długo nie jadł nic oprócz stołówkowego jedzenia. Sama bym tak zrobiła. Jadł szybciej niż Niall. Właśnie Niall…. Gdzie on się podziewał.?! Miał być tu jakieś dwadzieścia minut temu. Miałam do niego zadzwonić, ale jakoś wygoniłam tą myśl z głowy. Nie chciałam im przeszkadzać.
-Kochanie… -przeciągnął Harry.
-Hm.?
-Użyczysz mi swojej lemoniady.? –spytał robiąc oczy małego szczeniaczka.
Podsunęłam mu ją pod nos, a on upił spory łyk. Naprawdę musiało chcieć mu się pić. Kiedy skończyliśmy posiłek Hazz złapał mnie w tali i przyciągnął do siebie, przytulając zachłannie. Jego nosek zaczął drażnić moje ucho. Niby normalna chwila, ale właśnie tak uświadamiasz sobie co to jest miłość.
-Chyba tracimy czas. –szepnął przygryzając płatek mojego ucha. –Zobacz, oni sobie bez nas poradzą. Może lepiej wykorzystamy ten dzień.?
-Uspokój się. –skarciłam go tak by tylko on mógł usłyszeć.
            Z drugiej strony jego plan nie był taki głupi. Ja on… sami. Mogło być ciekawie. Na samą myśl co moglibyśmy robić w dodatku po tak długim czasie…. Poczułam jak na moją twarz wpływa rumieniec.
-Harry, choć już. Źle się czuje. –zaczęłam marudzić
-No właśnie widzę. Jesteś cała czerwona. Może masz gorączkę. – chłopak umiał posługiwać się swoim darem aktorskim. –Choć pójdziemy do domku, zrobię ci herbatę i położysz się w łóżeczku.
Skinęłam głową z grymasem na twarzy. Pożegnaliśmy się z przyjaciółmi i zamówiliśmy taxi. Zawiózł nas pod dom. Nasz dom. Otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka.
-Połóż się, a ja pojadę na jakieś zakupy.
Żartował chyba. Powiedzcie, że tak. Robił sobie ze mnie żarty czy co.? Ja dla niego zrezygnowałam ze spotkania z przyjaciółmi, a on mi tu wyjeżdża z troskliwą mamusią. Spojrzałam na niego by upewnić się, że nie żartuje. Jednak jego mina była jak najbardziej poważna. Machnęłam tylko ręką i usadowiłam się na sofię. On w tym czasie pojechał na zakupy.
Zanim wrócił zdążyłam obejrzeć jeden odcinek „Pingwinów z Madagaskaru”. Zaniósł torby do kuchni i wrócił do mnie.
-Lili, jesteś chora. Idź na górę weź jakiś prysznic i połóż się w łóżeczku.
Zrobiłam co kazał. Perspektywa dnia lenia była bardzo kusząca, ale to nie zmienia faktu, że byłam na niego zła. Przykryłam się ciepłą kołdrą i chwyciłam jakąś książke.
-Jak się czujesz.? –spytał mój „tatuś”
-Dobrze, chyba powinieneś o tym wiedzieć.
-Mam coś dla ciebie do jedzenia.
Chłopak wszedł do pokoju z tacą. Stała na niej miska z truskawkami, roztopiona czekolada i bita śmietana.
-Pomyślałem, że mogę cię jakoś uleczyć. –uśmiechnął się chytrze.
-Teraz to sobie idź. –przekręciłam się nie chcąc patrzeć na tego oszusta.
-Oh, Lili. Musiałem to przygotować.
-Wziąłeś ze sobą bitą śmietanę, czekoladę i truskawki. To nie jest takie trudne do przygotowania żeby zajęło ci to niewiadomo ile. –warknęłam podirytowana
-Lili…
Chłopak odstawił tacę na szafę nocną i położył się za mną obejmując w talii. Harry zwinnie wślizgnął się pod kołdrę dra…drażniąc mnie swoimi dużymi dłońmi. Odsunęłam się na sam koniec łóżka. Hazz tylko przyciągnął mnie do siebie. Zaczął bawić się moimi kosmykami. Jedna ręka zjechała na dół zsuwając moje spodnie dresowe. Skarciłam go za to, jednak on nie stracił chęci na zabawę. Gorące usta musnęły mój kark. Dłoń sprawnie wśliznęła się pod dresy, bawiąc się moją bielizną.
-Przestań. –syknęłam.
-Mi się podoba. –szepnął przygryzając płatek mojego ucha.
Gładził mnie po wewnętrznej stronie ud, cały czas poruszając się wyżej.
-Ale mi nie.
-Skarbie, nie stęskniłaś się za mną.? –spytał delikatnie zsuwając materiał pod spodniami. –Za moim głosem, dotykiem.?
            Jego ręka dostała się do moich majtek, a ja jęknęłam pod wpływem jego dotyku. Zaśmiał się cicho i przystąpił do działania. Drażnił mój czuły punkt, wolno powodując u mnie szaleństwo. Przełknęłam ślinę czując jak gorąco mnie wypełnia. Dwa palce sprawnie dostały się do mojego wnętrza. Jęknęłam pod wpływem tego doznania. Najpierw zaczął wolno, jednak z każdą kolejną minutą przyśpieszał. Uniosłam delikatnie nogę by miał lepszy dostęp.
-Widzę, że się do mnie przekonałaś. –mimo to, że nie widziałam jego twarzy, wiedziałam, ze się uśmiecha.
Mój oddech drastycznie przyśpieszył kiedy chłopak przyśpieszył do granic możliwości. Szczyt był blisko. Przygryzłam poduszkę by stłumić jęki. Kiedy już w końcu osiągałam szczyt przestał.
-Harry. –sapnęłam prosząc o więcej.
-Poczekaj mała. Nie tak szybko. –zaśmiał się przekręcając mnie w taki sposób, że teraz leżałam na plecach.
            Chłopak jednym zwinnym ruchem ściągnął moje spodnie wraz z bielizną, to samo uczynił z górną warstwą ubrań pozostawiając mnie zupełnie nagą. Sam również się rozebrał pozwalając mi delektować się widokiem jego erekcji. Zimne dłonie sunęły po moim ciele powodując dreszcze. Gorące wargi chłopaka przylgnęły do mojej szyi zostawiając pokaźnych rozmiarów malinkę. Zjechał pocałunkami niżej tworząc mokrą ścieżkę. Dotarł do dekoltu tworząc tam czerwony ślad.
-Może urozmaicimy tą zabawę. –szepnął.
Widząc jego chytry uśmieszek nie mogłam odmówić. Harry sięgnął po bitą śmietanę i zaczął malować mi nią na brzuchu kółka. Zamoczył truskawkę w czekoladzie i umiejscowił ją na samym środku.
-Mogę.? –spytał muskając moje usta
-Niech się zastanowię…
-Nie mamy na to czasu. – przerwał mi i zlizał kawałek dróżki z bitej śmietany.
-To łaskocze. –zachichotałam pod wpływem jego dotyku.
-Musisz wytrzymać. –oznajmił i dokończył swoje dzieło.
            Chwycił w zęby truskawkę i przytknął mi ją do ust. Ugryzłam kawałek muskając tym samym jego wargi. Uśmiechnął się i potarł swoim nosem mój nosek.  Usta chłopaka przywarły do moich. Całował mnie tak jakby jutro miał mnie nie zobaczyć. Oderwał się od mnie i kolejna porcja bitej śmietany wylądowała na moim ciele. Tym razem na dekolcie i piersiach. Zniknęła w kilka sekund. Przez truskawkę umoczoną w czekoladzie byłam cała brudna. Oczywiście Harry by na to nie pozwolił. Jego zwinny język wyczyścił ślady z czekolady . Zatrzymał się na jednej z piersi biorąc w usta sute. Przygryzał go i ssał, a ja jęknęłam cicho. Bawił się mną jak dziecko zabawką, którą dopiero dostało.
            Niespodziewane pukanie do drzwi wytrąciło go z rytmu. Podniósł się i ubrał szybko bokserki. Nie wiem co powie ten ktoś za drzwiami, ale na pewno się zdziwi, bo Harry pokaże mu się w samej bieliźnie i do tego z żołnierzykiem na baczność. Ubrałam swoja bieliznę i jakąś bluzę Hazzy. Podążyłam za nim. Hazz odkluczył drzwi i otworzył je wpuszczając do domu okropny chłód.
-Co wy tu robicie.? –zdziwił się na widok Przyjaciół w drzwiach.
-No zaszliśmy żeby uczcić twój powrót.- oznajmił Niall pokazując dwie dwulitrowe butelki wódki.
-Jakoś szybko się zmyliście. –zauważyła Perrie. –I już widzę dlaczego. –zachichotała pokazując palcem erekcję Loczka.
-No widzę, że wróciłeś do formy. –zaśmiał się Liam
-Zamknij się. – warknął wpuszczając ich do środka
         Nawet Bianka przyszła. Jeden gość, sorki dwóch, bardzo mnie zdziwiło. Loui i El także przyszli. No właśnie Louis. On to jeszcze rozumiem, byli najlepszymi przyjaciółmi, więc może się za nim stęsknił, ale El.? Oni przecież zerwali. Ja i Hazz polecieliśmy się ubrać i jak najszybciej wróciliśmy do przyjaciół, którzy zdążyli rozsiąść się na zestawie wypoczynkowym.
-To ja przyniosę coś do jedzenia i jakieś szklanki. –zaproponował Hazz.
-Mogę iść z tobą.? –spytał skruszony Louis.
Curly zgodził się i gestem ręki zaprosił go do kuchni. Ja usiadłam na moim ulubionym fotelu i wkręciłam się w rozmowę. Obecność Eleonor drażniło mnie, nawet nie umiem powiedzieć jak bardzo. Ciągle tylko nawijała jak to jest im dobrze razem. Chciało mi się tym rzygać. Może próbowała wywołać we mnie zazdrość, ale to było na nic. Ja miałam Harryego i było mi z nim o wiele lepiej niż z Lou. Jej starania poszły na marne.
            Harry i Loui wrócili z kuchni obładowani jakimiś przekąskami. Obaj mieli szerokie uśmiechy na twarzach. Widocznie się pogodzili. Na szczęście. Jest szansa, że wszystko wróci do normy. Lou usiadł obok El i objął ją ramieniem. Ja natomiast ustąpiłam miejsca Hazzie i przysiadłam na jego kolanach. Niall jako pierwszy rzucił się na chipsy paprykowe, a Zayn jak dobry gospodarz rozlał palącą ciecz do kieliszków i sok malinowy do szklanek. Ponoć nie czuć tak bardzo smaku wódki. Wszyscy jednocześnie wypili zawartość kieliszków. Zacisnęłam mocno powieki. Nie piłam zbyt często. Prawie wcale, dlatego ten pierwszy łyk był taki okropny. Z każdym kolejnym kieliszkiem było co raz lepiej. Rozmowa rozkręciła się na tyle, że zaczęliśmy rozmawiać o seksie. Śmieszne… jeszcze kilka godzin temu sami mieliśmy się tak bawić, a teraz tylko rozmawiamy. Zapewne gdyby nie oni leżelibyśmy teraz zasapani w łóżku.
-Ta jak loda zrobi to tydzień patrzę co mi się w bokserkach stało. –roześmiał się Zayn wskazując na Perrie.
Blondynka oblała się szkarłatnym rumieńcem i schowała twarz w torsie Zayna.
-A El.? Lepszej dziewczyny nigdy nie znałem. Żądna nie była tak dobra w łóżku. – wypowiedział się Lou akcentując słowa „Lepszej dziewczyny nigdy nie znałem”
            Zignorowałam go. Boo i tak był wstawiony. Może po prostu tak jak reszta żartował z tego tematu. Nie wiem. Nie drążyłam tematu. Harry także dołączył się do rozmowy i zaczął im opowiadać o naszych nocnych zabawach. Miałam nadzieje, że są już na tyle upici, że zapomną o tym wszystkim do rana. Loczek nie dawał za wygraną i kiedy Zayn powiedział coś o Perrie ten musiał dodać coś od siebie.
-Raz to myślałem, że się na wstępie spuszczę. – zaśmiał się, a reszta zaśmiała się tak, że pewnie sąsiedzi słyszeli.
-No to długo nie wytrzymałeś. –dodał Niall
-Ja.?! –zdziwił się Curly – Do końca było. Zresztą co ty tam możesz wiedzieć o seksie. –machnął lekceważąco ręką.
            Widziałam jak twarz Blondyna jak i Bianki robi się cała czerwona. Coś musiało pomiędzy nimi być. Brunetka sama z siebie nie strzeliła by buraka. Reszcie tez to nie umknęło. Zaczęli klaskać i gwizdać.
-No to opowiadaj.!
-Liam. –speszył się Irlandczyk. –Sam opowiadaj, a nie cicho siedzisz i tylko słuchasz.
-U mnie jest świetnie. Ona to ci nawet prezerwatywę ustami założy.
-Musimy spróbować. –zauważył Loczek na co wszyscy się zaśmiali
-Oj zamknijcie się. Nawet im dokończyć nie pozwoliliście. –roześmiała się Sophie.
Hazz pacnął ją w rękę na co Liam zareagował szybko i oblał go drinkiem. Curly nie pozostał mu dłużny. Sam wziął butelkę wódki i oblał go. Na szczęście było jej tyle co nic. Ledwie starczyło na kieliszek. Po salonie rozniosło się głośnie „Uuu”. Liaś wstał i wziął Harryego na ręce. Wyniósł go na zewnątrz i wrzucił do basenu. Biedak, na dworze zimno, a on go do wody wrzucił. Na szczęście była podgrzewana woda także Styles mało ucierpiał. Chłopak pociągnął roześmianego przyjaciela za nogawkę i ten także wpadł do wody. Obaj zaczęli się szturchać i na żarty bić w wódzię. Kochani idioci.
Zayn próbował ich rozdzielić. Wyszło mu to kiepsko. Dopiero z pomocą Nialla udało mu się powstrzymać chłopaków. Na bank będą jutro chorzy. Z chęcią napisałabym, co było potem, ale urwał mi się film. Zapewne od alkoholu.
Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Po chwili dotarło do mnie te nieprzyjemne uczucie mdlenia. Denerwujące promienie słońca dostawały się do sypialni przez okno drażniąc moje źrenice. Przewróciłam się na drugi bok i wtuliłam w plecy Hazzy. Chłopak obkręcił się do mnie powodując u mnie pomruk niezadowolenia. Usłyszałam u niego cichy śmiech. Czyli nie spał.
-Głowa mnie boli. –mruknęłam mocniej wtulając się w jego ciało
-Nic dziwnego. –zauważył. –Wiesz ile wczoraj wypiłaś.?
-Babcia nie była by ze mnie dumna. –zaśmiałam się
            Curly ucałował mnie w czoło i pogładził po włosach cicho chichotając. Usłyszałam ciche skrzypienie drzwi i czyjeś kroki. Kto śmie przerywać mi ten spokój.? Podniosłam się do pozycji siedzącej oczywiście przytrzymując kołdrę, bo jak wiadomo Harry nie odpuszcza i spojrzałam na tego kogoś.
-O świetnie nie śpicie. –zaważył.
-Tak jakby. Zaynie nie możesz spać czy co.? –spytałam opadając na miękką poduszkę.
-Spać.? –zdziwił się –Dziewczyno jest czternasta, ale się nie dziwię. Harry cię wczoraj wymęczył. –zaśmiał się na co Styles rzucił go budzikiem. –Ej, opanuj się. To nie ja dziewczynę tak mocno pieprzyłem, że aż tynk leciał.
-Zamknij się. –warknął Harry – Ty chyba jeszcze pijany jesteś.
-No chyba ty, kociaku. –drażnił się z nim
-Wypieprzaj. –syknął przenosząc się do pozycji siedzącej.
-Bo.?
            Loczek wyciągnął z szafy pierwsze lepsze bokserki i je założył. Szybkim krokiem podszedł do Zayna i wypchnął go z pokoju. Ja także szybko ubrałam bieliznę i założyłam koszulkę Hazzy z napisem „Hipsta Please”. Zeszliśmy na dół i zasiadaliśmy przy stolę razem z przyjaciółmi, którzy zdążyli zrobić sobie śniadanie, a raczej obiad. Nałożyłam sobie Tosta i posmarowałam go masłem orzechowym.
-I jak fajnie było.? –spytał Liam przełykając naleśnika
-Ale co.? –zdziwiłam się jego pytaniem
-No wiesz… w nocy –poruszał śmiesznie brwiami.
Chwyciłam kawałek jego naleśnika i rzuciłam nim go. Dlaczego każdy musi o to pytać.? Jezu, co on nigdy tego nie robili.?! I może jeszcze chcą szczegóły. Byłoby fajnie gdybym ja je pamiętała.
-Zabezpieczaliście się chociaż? –zarechotał czarnowłosy.
Uśmiech zszedł z twarzy Harryego. Walnął Zayna w ramię i odszedł by nalać sobię soku. Przez chwilę się bałam, ale Harry nie jest taki głupi żeby zapomnieć o prezerwatywie, no nie.? Robił to już tyle razy, ze chyba weszło mu w nawyk. Przez resztę dnia leczyliśmy kaca. Naprawdę wypiłam za dużo, a teraz czułam skutki.
***3 tygodnie później.
            Zeszłam na dół i od razu jakbym dostała w nos. Niall naprawdę nie mógł się pohamować. Mógłby, chociaż wyjść jeżeli zamierza wypuścić trujące gazy. To tak jakby nas powoli mordował. Nie wiem, czemu, ale prędzej to mi tak nie przeszkadzało. Kiedy mieszkałam z nimi to była rutyna. Przyzwyczaiłam się, a teraz czuję się tak jakby to była jakaś bomba atomowa. Do kuchni weszłam dopiero po chwili. Harry siedział przy stole wraz z  Niellem i Bianką i jedli obiad, który przygotowałam. Ja jakoś nie miałam ochoty. Mdliło mnie od rana. Wczesnym rankiem nawet wymiotowałam. Harry stwierdził u mnie zatrucie pokarmowe. Być może to od tego taco. Mówiłam mu, że nie dobrze jest kupować jedzenie w jakiś obskurnych budkach, ale on swoje , no i uległam. Usiadłam obok nich i upiłam łyk oku Hazzy.
-Lili, przecież możesz być chora. –stwierdził dolewając mi soku.
-Chora.? –zdziwiła się moja przyjaciółka
-Tak, wymiotowała rano i teraz cały czas ją mdli.
-A może jest w ciąży.? –roześmiał się wesoło Horanek.
            Styles poskromił go wzrokiem. Nie wiem czemu się tak tym przejął. To tylko żarty. Zawsze kiedy dziewczyna powie, że jej niedobrze, a weźmy już to robiła to nie wiadomo co będzie i tak powiedzą,  że jest w ciąży. Taki już urok bycia dziewczyną Jesteś narażona na takie właśnie żarty, ale on są wszędzie ich nie unikniesz.
-Porąbało cię chyba.? –pacnęłam Nialla
-Na, ale co byście zrobili gdybyście przykładowo tak wpadli.? –spytał przekręcając głowę – Nie było by wyjścia. –wzruszył ramionami i dokończył swoją porcję obiadu.
-Dobra Niall, ale ciąża.? Teraz.? To nie możliwe. –prychnął Hazz
-Skąd wiesz.? Moja ciocia jak była w ciąży to też tak reagowała. –wtrąciła się Bianka. –No i jeszcze zasypiała tak w południe, była czasami wzdęta no i miała zgagę często. Praktycznie zawsze jak coś zjadła. –wyliczyła brunetka.
-No, a żona Grega.?
Spojrzałam zdenerwowana na Harryego. To nie mogła być prawda. Co najwyżej głupi sen. Wszystkie objawy się zgadzały. Wymioty, senność, nawet Hazz musiał mnie dziś masować, bo brzuchu, bo byłam wzdęta, a pudełko leków na zgagę jest już całkiem puste. Po jakimś czasie pożegnaliśmy się z przyjaciółmi, bo ci musieli udać się do kina na zaplanowany seans. Musiałam jak najszybciej porozmawiać z Harrym.
-I co teraz.?
-Co ma być.? –spytał lekceważąco
-No słyszałeś ich. Wszystko idealnie pasuje. Jeśli ja jestem w…
-To nie możliwe. –przerwał mi
-Nie mamy pewności Harry. Ja nie będę spokojna póki nie zrobię jakiegoś testu.
-Lili…
            Po dość długich błaganiach Harry, obiecał, że pojedzie po test. Zrobił to naprawdę w ekspresowym tępię. Widać było, że on też się tym denerwował. No, ale on jest młody, ma karierę, a teraz dziecko.? Przeszkodziłoby mu to we wszystkim. Zgodnie z instrukcją na pudełku zrobiłam test i usiadłam na łóżku obok Hazzy. Odwróciłam test i położyłam go na miękkiej satynowej pościeli.
-Mogę ci coś powiedzieć.? –spytał zdenerwowany Loczek.
-Co.?
-Pamiętasz te imprezę.? – przytaknęłam mu i pozwoliłam żeby rozwiną myśl. –Ja się nie… -przerwał –No wiesz. Nie zabezpieczyłem
Świat mi zawirował. Jak on mógł zapomnieć o tak ważnej rzeczy.?! Za dziewięć miesięcy prawdopodobnie będziemy rodzicami. W ogóle kiedy on mi to zamierzał powiedzieć.?! Jak urodzę.? Przecież po tym całym zajściu mogliśmy pójść do ginekologa i on zapisał by nam tabletkę „dzień po”. Nie wiem czego on się tak bał.?! Teraz będzie tatusiem. Brawo.
-Harry… -schowałam twarz w dłonie.
-Przepraszam, ale i tak mieliśmy mieć córeczkę. Więc jeśli…
-Ale ja myślałam, ze to będzie inaczej. –przerwała mu –Że to uzgodnimy, porozmawiamy z rodzicami. Przygotujemy się na to. Dziecko to nie rzecz. Nie można się tak tym bawić.
-Lili, ja obiecuję, że jak coś to się wami zajmę. Naprawdę będę najlepszym tatą na świecie.
-Harry, gdyby.
Nic jeszcze nie było wiadomo. Może nam się udało, a to to tylko objawy zatrucia. Chwyciłam test w dłonie i obróciłam go. Można powiedzieć, że w tej właśnie chwili nogi miałam jak z waty. To nie mogła być prawda. Może on jest jakiś zepsuty.? Harry spojrzał na niego i momentalnie stał się blady. Przeczesał swoje loki i mocno mnie przytulił.
-Będzie dobrze.